sobota, 19 kwietnia 2014

Od Samanthy: Zadanie 7



Moi rodzice prowadzą hodowlę koni fryzyjskich. Właśnie miała się oźrebić jedna z najlepszych klaczy w naszej stajni. Przyszła mama miała na imię Dragona. Była pokryta ogierem , którego trzeba było sprowadzać aż z Hiszpanii.

W dniu porodu siedziałam z nią w boksie. Dragona urodziła bliźniaki. Ogierka- Demona vel Aresa i klaczkę- Divę el Grację .

Młody samczyk był silny i kilka minut po urodzeniu wstał. Niestety, mała Diva nie miała tyle siły co brat i nie mogła się podnieść dobre pół godziny. Nie mogliśmy dłużej czekać. Mama przygotowała dla niej mleko w butelce ze smoczkiem. Bardzo niechętnie piła. Całą noc spędziliśmy przy źrebakach i Dragonie.

Klacz była wspaniałą matką. Opiekowała się dwoma źrebakami jednocześnie i nie spuszczała z oka ani na chwilę .

Wraz z wiekiem Diva miała większe problemy. Dużo chorowała i nie nadawała się do sportu. Demon bardzo kochał swoją siostrę. Nie pozwalał żadnemu innemu koniu do niej podejść. Pewnego dnia , rodzice podjeli decyzję o oddaniu chorej klaczki do specjalnego ośrodka.

Od tamtej pory Diva ma się znacznie lepiej. Jednak " W Demonie coś pękło" . Stał się agresywny i nie chciał współpracować. Jego zachowanie doprowadziło do tego , że chcieli go uśpić. Nie pozwoliłam na to . Trenowałam z nim , aż w końcu udało mi się dotrzeć do jakiegoś punktu i zatrzeć tęsknotę.

W końcu miałam dostać swojego własnego konia. Była to nowo zakupiona klacz: Cassie. Jest bardzo śliczna i spokojna. Szło mi z nią naprawdę bardzo dobrze. Rodzice uznali , że jesteśmy dla siebie stworzone. Mój brat dostał Demona. Potrafi się obchodzić z końmi , ale z tym ogierem nie łatwo sobie było poradzić. Doszło do tego , że nawet nie mógł go wyprowadzić z boksu.

Mama pewnego dnia zaproponowała zamianę koni. Udało się. Cassie się nie zmieniła , a Demon wręcz przeciwnie. Od tamtego momentu , ogier jest moim koniem .

piątek, 18 kwietnia 2014

Ogłoszenie Parafialne I

(Administrator) Soraya jest tymczasowo (ale długoczasowo) niedostępna, gdyż robi sobie urlop. Za to (Administrator) David popsuł (przepraszam Davidku, tak, to nie ty xP) komputer i też go nie ma. Opowiadania i wszystko inne proszę wysyłać do Samanthy lub Katherine/Jasmine. :D

Do Samanthy można pisać też na Howrse.pl. Jest tam pod loginem   Zimer   . :)


To nie nasza wina, że Nas nie ma :P

~~~~~~~~~~

Byłabym Wam niezmiernie, niezwykle, niesamowicie wdzięczna gdybyście wpisywali w komentarzach co chcielibyście zobaczyć w następnym ogłoszeniu.

Przemyślę każdą Waszą prośbę...
~~~~~~~~~~

Przypominam, że są sklepy i ogłoszenia, w których można coś kupić/sprzedać. Z ogłoszeń pieniądze czerpiecie Wy, ale ze sklepów... Akademia. Chcemy się wzbogacać!



No i chcę, że te dwie moderatorki miały co robić... :D


~~~~~~~~~~


Oznajmię też, że w naszej Akademii mogą urodzić się źrebaczki. Wiem, że na razie mamy mało koników i nie bardzo da się, żeby były rasowe, ale tak po prostu mówię. Żebym miała co napisać. Więc, chcemy źrebaka!



Jaki sweeet...! <3

~~~~~~~~~~

I jeszcze małe pytanko. Podobają się Wam takie gify, czy nie? Bo nie wiem czy robić, ale dla mnie są całkiem fajne... :D


Jaka ja zadowolona...

~~~~~~~~~~

No to nadchodzi koniec. Powiem jeszcze, że takie ''Ogłoszenia Parafialne'' mogę robić tylko ja - Soraya. Jeśli inni Admini chcą robić coś podobnego, ogłoszenie dla nich: Możecie, nawet taki sam wygląd że niby notatka i gif ale inna nazwa! xD
To papa!

Od Alexandry, C.D.: Co dalej?

Gdy podniosłam sprzęt z podłogi nie wiedziałam czy się odezwać czy po prostu odejść. Lecz fakt, że uwielbiam poznawać nowych ludzi więc zdobyłam się na odwagę i powiedziałam.

-Jestem Alexandra, ale mów mi Alex- Dodałam szybko i lekko się uśmiechnęłam
-A ja Lucas- Dodał chłopak
- Gdzie idziesz ? - zapytałam z ciekawością
- Do Whisky – dodał Lucas
-To twoja klacz ? – zapytałam nie co zmieszana
- Tak – odparł chłopak
- A wiesz co, bo ja jadę w teren i tak sobie pomyślałam, że …. może …yhmmm… może byś chciał pojechać ze mną .. ? – Zapytała


~~~~~~~~~~

<Lucas pojedziesz z Alex ?>

Od Lucas'a: Zadanie 7

Kilka lat temu kiedy byłem w ostatniej klasie gimnazjum zdechł nasz stary koń Fokus. Nie ukrywam faktu iż z tego powodu było mi bardzo przykro ponieważ byłem z nim bardzo związany. Był z nami od źrebaka i to był pierwszy koń, na którym uczyłem się jeździć. Bardzo do siebie pasowaliśmy.
Podejrzewam, że jeszcze by żył gdyby nie nasz pijany w cztery dupy sąsiad nie zburzył jego stajni wjeżdżając w nią swoim samochodem.
Nienawidzę tamtego gościa tak samo jak Anastasia - moja siostra.

Byłem pewien, że chciałem mieć kolejnego konia ponieważ jeździectwo to było to czym zajmowałem się od małego. Wiedziałem też, że chciałem kolejnego Araba, ponieważ wyścigi to dyscyplina, w której odnalazłem się najbardziej.

Pojechaliśmy do państwa Mish'ów, którzy od lat zajmowali się hodowlą Koni tej rasy i to od nich nabyliśmy Fokusa. Sprowadzali oni bowiem je od swojej córki z Półwyspu Arabskiego.

Cieszyli się z powodu naszej wizyty i zaprowadzili do swojej wielkiej, luksusowej stajni. Razem z Aną rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu i naszą uwagę przykuła młoda klaczka, która była piękną przedstawicielką tej rasy. Była bardzo przyjazna i od razu do nas podeszła. Była bardzo zwinna i energiczna, dlatego sądziłem iż będzie idealna do wyścigów.

Wtedy dołączyli do nas właściciele i mama.
- I jak ? Widzę, że mała Whisky przypadła Wam do gustu. - stwierdziła starsza pani.
Gdy usłyszałem jej imię od razu się zakochałem i nie chciałem innego konia.
- Mamooo... - zaczęła moja siostra, a ton jej głosu nie znaczył nic dobrego. - Też mogę wybrać sobie konika ?
- Oh... Kochanie.
- MAMO!
- Uważam, że jeden koń dla Was wystarczy, a poza tym kochanie ty ledwo co zajmujesz się swoim króliczkiem.
- Ale ja też chcę jeździć.!
- To będziesz dosiadała Whisky.- mówiła opanowana matka, a ja doskonale wiedziałem, że ma racje ponieważ Ana była bardzo nieodpowiedzialna.
Niezadowolona siostrzyczka wyszła oburzona ze stajni, a ja aby sprawdzić czy na pewno będziemy do siebie pasować wybrałem się na przejażdżkę z Whisky.
Jeździło nam się super. Miała w sobie taki potencjał i była bardzo grzeczna.
Wróciłem na miejsce i podniesione kciuki ze strony mojej matki oznaczały że klaczka wraca z nami!

Od Katherine: Zadanie 7

Leżałam na łóżku, przeglądając stare zdjęcia.

Na jednym z nich zobaczyłam młodą Dolce, jeszcze wychudzoną i marną. To dlatego klacz jest taka agresywna - poprzedni właściciele strasznie się nad nią znęcali.

Była niemal martwa, gdy ją odnalazłam. Na szczęście uparłam się, żeby się nią zaopiekować pomimo niechęci mojej mamy.

Pamiętam tamten dzień. Zgubiłam się z przyjaciółmi, gdy jechaliśmy samochodem do Włoch. Chcieliśmy zapytać kogoś o drogę, i zauważyliśmy małą chatkę ze stajnią. Oni zaczekali, próbując złapać zasięg, a ja wraz z Shayem poszliśmy do owego domu.

Wyszedł z niego mężczyzna w podeszłym wieku. Zgorzkniały starzec kazał nam się wynosić, bo mu trawnik niszczymy, po czym jego żona zaczęła nas ganiać z patelnią.

Poszłam na tyły domu, w poszukiwaniu innego budynku. Okazało się, że żyją w osamotnieniu. Dopiero wtedy zauważyłam zmarniałego konia.

Po mimo ostrzeżeń Shaya, wykradłam go po kryjomu. Już wtedy klacz nie dawała się dotknąć.

Adele, czyli moja przyjaciółka, złapała zasięg i znaleźliśmy drogę.

Od tamtego dnia minęło sporo czasu, nim udało mi się przekonać rodziców do zdziczałej klaczy. Ale jednak mi się udało - mam swoją Dolce Vitę.

Westchnęłam cicho i odłożyłam zdjęcia, po czym szybko zasnęłam ze zmęczenia.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Lucasa, C.D.: Co dalej?

Dzisiejszy dzień był naprawdę zwariowany. Siostra i mama doprowadzały mnie do szału... dosłownie.

Jeszcze zderzyłem się z kimś, bo byłem pogrążony w swoich myślach... no cudownie... nie powinienem do tego dopuścić.

- Nie, nic. Przepraszam... - Spojrzałem na dziewczynę. - A Tobie ?

Wstałem i się ogarnąłem po czym lekko się uśmiechnąłem.


~~~~~~~~~~

< Alex ? >

Od Leny, C.D.: Takie małe ćwiczenia...

Właśnie byłam na spacerze kiedy dostrzegłam jak jakiś nienormalny ziomek ujeżdża konia w bardzo niebezpieczny sposób. Uśmiechnęłam się, ale moja wyobraźnia podsunęła mi naprawdę nieprzyjemne scenariusze i mimo wszystko krzyknęłam w jego stronę, a on nazwał to "zwykłymi ćwiczeniami".

Przeszłam przed drzewa i wtedy uważnie im się przyjrzałam. Byli ze sobą bardzo zgrani co miło mnie zaskoczyło.

- Jesteś bardzo nieodpowiedzialny! - rzuciłam surowym tonem, który kiepsko mi wyszedł, bo zaczęłam się śmiać.

Kiedy chłopak zeskoczył z konia i z gracją się ukłonił. Przerzuciłam oczami i się uśmiechnęłam.

- Oh... - westchnął i podał mi dłoń - David Kajetan Smith. Miło mi panią poznać.

Przedstawił się bardzo oficjalnie lekko rozbawionym tonem.

- Mnie również miło pana poznać. Lena Megan Craven.

Puściłam oczko i nie wiem dlaczego, ale oboje zaczęliśmy się śmiać.

~~~~~~~~~~

< Kajetanie? :3 >

Od Alexandry: Co dalej?

Gdy przyjechałam do Akademii miałam nadzieję, że to zmieni moje życie, że zdobędę przyjaciół…

Fakt faktem, że jestem  tu krótko, ale mimo wszystko poznałam tylko 2 dziewczyny, ale chyba mnie nie polubiły…

No cóż, nic na to nie poradzę. Lecz mam nadzieję, że poznałam jeszcze osobę, która mnie polubi.

Mój tata zawsze mi powtarzał, że mam trudny charakter i że trudno mi się zaprzyjaźnić. Ale ile z tego to prawda ? Sama nie wiem.

Zawsze gdy robi mi się troszkę smutno idę do stajni. Tak też uczyniłam.

Weszłam do boksu i oparłam się o konia. Cavalio wyglądał na znudzonego. Zaraz wyszłam i poszłam po szczotki. Za chwilę wróciłam i wyszczotkowałam ogiera. Postanowiłam, że pojadę w teren.

Ponownie wyszłam z boksu i pognałam po siodło i ogłowie.  Gdy wychodziłam z siodlarni zderzyłam się z kimś.

- Sorry to moja wina... - odparłam podnosząc siodło z ziemi - Mogłam patrzeć jak idę.
- Nic nie szkodzi.
- Nic ci nie jest? – zapytałam

~~~~~~~~~~

< Kto chce poznać Alex ? >

Od Lucasa: Niech będzie.

Wracałem właśnie z Whisky i Costą kiedy dostrzegłem przy jakimś koniu dziewczynę.
Zajmowała się nim bardzo dokładnie i z olbrzymim uczuciem. To był ładny widok, ponieważ nie każdy koń pasuje do swojego jeźdźca, ale akurat w tym momencie nie miałem żadnych watpliwości.

Zająłem się moją klaczą, a gdy skończyłem wstałem i rozejrzałem się za moją sunią. Zdałem sobie sprawę, że skutecznie odwraca ona uwagę dziewczyny.

- Costa... - westchnąłem i podszedłem bliżej. - Eh.... Mam nadzieję, że nie jest zbyt natrętna.

Przewróciłem oczami i lekko się uśmiechnąłem.

~~~~~~~~~~
 
< Któraś z wisienek? :3 >

Od Katherine: Zadanie 9

Szczotkowałam konia, kiedy zobaczyłam że na teren stajni wjechał obcy jeździec na koniu. Wyszłam zobaczyć kto to.

- Katherine! - Zawołał uradowany.
- Shay! - Odparłam zaskoczona. - Co tu robisz?
- Szukam przeznaczenia. - Przewrócił oczami. - Jedziesz w teren?
- Dokładnie. - Podciągnęłam popręg. - Pojadę z tobą do Jokaru.
- Moja stajnia jest obok drogi...
- Jedziemy. - Wskoczyłam bez problemu na konia i po chwili szarpania się z Dolce ruszyłam za chłopakiem.

Dopiero po wjechaniu na szerszą ścieżkę w lesie, zrównałam się z nim. Potem zaczęliśmy się przepychać. Mogłam się domyśleć, że to się źle skończy. W końcu serio zrzucił mnie z konia, a wtedy Dolce się spłoszyła i pogalopowała. Przeklęłam głośno.

- Język, Narcise. - Upomniał mnie.
- Dolce jest nieprzewidywalna! - Rzuciłam. - Może być gdziekolwiek!
- Wsiadaj. - Wyciągnął do mnie rękę. - Pojedziemy tą ścieżką, a kiedy nie będzie jej w mojej stajni, bo to prosta ścieżka, wrócimy tutaj.

Chwyciłam jego przedramię, a on mnie podciągnął. Usadowiłam się przed nim, kiedy ten chwycił wodze.

- Znowu ta sytuacja...
- Nie przypominaj mi. - Posmutniałam. - Zerwaliśmy już rok temu. Czas o tym zapomnieć.
- Nigdy o tym nie zapomnę... - Wtulił twarz w moje włosy.
- Shay! - Syknęłam ostro. - Skończ! Martwię się o Dolce! Pomożesz mi czy mam wrócić po Shadow'a siostry?!

Chłopak tylko cicho westchnął i ruszył od razu galopem. Sądząc po szybkości Dolce, mogła już być wszędzie... nawet na autostradzie...  Przerażona rozglądałam się wszędzie, jednak jej nie było. Chłopak zatrzymał konia przy jeziorze.

- Czemu?! - Warknęłam, już podenerwowana.
- Rina, jedziemy cały czas galopem. - Spojrzał na nią. - Muszę napoić Nazareta i dopiero wtedy możemy ruszać.
Spojrzałam jak kary koń nachyla się do czystego źródła. Usiadłam na zboczu i przyciągnęłam kolana pod brodę. Gdzie była Dolce? Zamknęłam oczy. Nie wiem, czy to przez zmęczenie albo nerwy, ale chyba zasnęłam...

Obudziłam się pod wpływem turbulencji. Dopiero po chwili zrozumiałam co się dzieję. Siedziałam w ramionach Shay'a na Nazarecie. Jeździec kontynuował poszukiwania i mnie nie obudził... Uśmiechnęłam się lekko, po czym zrozumiałam, że zerwaliśmy. Odsunęłam się lekko od niego, tak żeby nie spaść .

- Rina...  -  Szepnął mi cicho do ucha.

Wzdrygnęłam się, czując jego ciepły oddech na twarzy. Chciałam już mu coś powiedzieć, kiedy wskazał na śniadą klacz, pasącą się między drzewami. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Zsiadłam z konia i postanowiłam podejść do niej. Powoli, niepewnie koń przysunął się, po czym dotknął mojej dłoni. Pogłaskałam ją lekko po pysku. Sprawdziłam, czy nic nie zgubiła, po czym weszłam na klacz.

Gdy tylko dotarłam do swojej stajni, Shay zszedł z konia. Zanim zdążyłam zareagować, pocałował mnie. Dałam mu z liścia. Chłopak jakby nie poczuł, jedynie przesunął twarz, dając mi tą satysfakcję.

- Ał. - Dotknął swojego policzka po czym uśmiechnął się chytrze.
- Dzięki, że zauważyłeś. - Warknęłam, prowadząc konia do stajni, gdzie miałam zamiar rozsiodłać Dolce.
- Do zobaczenia, Katherine. - Powiedział cicho.

Mimo że to usłyszałam, nie odezwałam się...

Od Lucas'a, C.D.: Coś Takiego...

Bawiłem się z Costą, kiedy usłyszałem czyjeś kroki za plecami. Spojrzałem przez ramię i dostrzegłem, tak jak się z resztą spodziewałem, Sam.

- Hey. - uśmiechnąłem się - Chcesz się pobawić z Costą?
- No pewnie.

Kucnęła obok mnie, a Costa szybko swoją uwagę skupiła na nowej towarzyszce. Nim Samantha zdążyła cokolwiek zrobić została powitana "pocałunkiem" ze strony mojej suni.

Ledwo powstrzymałem śmiech, po czym załapałem psa.

- Przepraszam za nią... - wzruszyłem ramionami w geście przepraszającym - Ale nic nie poradzę, że Cię polubiła.
- Coś Ty Lu! Nic nie szkodzi.

Podrapała psinę po głowie, a wtedy zadzwonił mój telefon.

- Przepraszam na chwilkę. - odszedłem na bok.

Dzwoniła moja matka, że za 30 minut będzie tu moja młodsza siostra, która rzekomo się stęskniła.
Ten pomył mi się nie podoba, ponieważ nie mam zamiaru jej niańczyć, a na dodatek jest taka nieznośna.
Próbowałem wynegocjować, żeby jeszcze nie dziś mnie odwiedzała, ale cóż, mama była nieugięta.
Rozłączyłem się i głośno westchnąłem po czym wróciłem do moich pań .

- Wszystko w porządku? -zapytała z troską widząc moją minę.
- Nie. - skrzywiłem się. - Za jakieś 30 minut będzie tu moja siostra. Ona jest nieznośna, więc jak chcesz, to mogę Cię odprowadzić i jutro coś fajnego porobimy... - uśmiechnąłem się i po chwili dodałem - O ile nie będziesz miała nic przeciwko.

~~~~~~~~~~

< Sam? :3 chcesz ją poznać czy nie ^^ ? >

środa, 16 kwietnia 2014

Od Samanthy, C.D.: Coś Takiego...

Zaczęło mocno lać, a do tego błyski i grzmoty. Mój koń za bardzo się tym nie przejął. Costa bała się dźwięku burzy, ale deszcz jej kompletnie nie przeszkadzał.

Lucas wziął suczkę na ręce, choć nie jest to mały pieseczek. Byliśmy niedaleko w lesie, więc udało nam się szybko dobiec do stajni. Przywitał nas Parkiet, który nie wiadomo jakim cudem otworzył sobie boks i stał na środku stajni coś przeżuwając. Gdy tylko nas zobaczył, grzecznie podszedł do Demona. Zaskoczyło mnie zachowanie luzytana... Odprowadziłam oba konie do boksów. Swojego zaczęłam wycierać ręcznikiem. W tym samym czasie Lucas witał się ze swoją przepiękną, arabską klaczą. Swoją sunię nakrył derką, żeby nie zmarzła.

Demoniczny miał tylko jeszcze mocno mokrą grzywę i ogon. Bardzo się zmęczyłam wycierając go do sucha.

- Przynieść Ci derkę? - Zapytał chłopak
- Jeżeli chcesz, to bardzo proszę. Taka czerwona z białą obwódką. Jest złożona w skrzyni pod siodłem ujeżdżeniowym Demona.
- Spoko.

Odwrócił się na pięcie i poszedł. Ja dalej wyciskałam hektolitry wody z ogona. W końcu przyszedł Lu z derką. Podał mi okrycie przez boks, narażając się ogierowi i przy okazji jego przyjacielowi. Parkiet cały czas próbował zajrzeć do boksu Demona. Ten koń jest niesamowicie przyjacielski.

Lucas wszedł do boksu swojej Whisky. Arabka leżała, a on usiadł obok niej. Bardzo miło z jego strony, że zaproponował mi pomoc. Taki super z niego chłopak.

Nareszcie skończyłam suszyć Demonicznego. Nałożyłam mu derkę i wyszłam z boksu. Po drodze do Lucasa głaskałam niektóre konie po głowach.

Oparłam się o drzwi boksu. Zobaczyłam leżącą, gniadą piękność i  siedzącego koło niej Lucasa, który bawił się z Costą.

~~~~~~~~~~
 
< Wybacz, nie mam pomysłu na zakończenie... Lucas, co dalej? :) >

Od Lucasa, C.D.: Coś Takiego...

Ładny dzień, całkiem miło, że Sam wybrała się ze mną. Zawsze lepiej iść z kimś niż samemu. Uśmiechnąłem się do niej miło

- Wiesz... Twój koń chyba nie specjalnie mnie lubi...

Westchnąłem, gdy zwróciłem uwagę jak bezskutecznie próbuje mnie zaczepić.

- Eh... Szczerze mówiąc, chyba masz rację...

Tak, tyle w tym momencie to ja wiem. Ma ładną grzywę, ale jest bardzo niespokojny.

- Miałaś rację, ten las jest ładny.
- ...ładny? To za mało powiedziane...- uśmiechnęła się.
- Tak i teraz to Ty masz rację.

Szliśmy sobie dalej podziwiając okolice. Jest tu tak spokojnie i cicho.
Wtedy jakby nigdy nic i dosłownie bez żadnego ostrzeżenia zaczyna padać...
A po chwili dołączają do tego piękne i wspaniałe pioruny.
No to zajebiści* .

~~~~~~~~~~
< Sam :] ? >

Od Katherine, C.D.: Początek Roku Szkolnego

Spojrzałam na chłopaka, którego powitała Soraya. Szedł w naszą stronę powoli. Kucnęłam żeby założyć ochraniacze Dolce, która ostatnio otarła sobie te okolice nogi.

- David. - Uśmiechnęłam się, widząc jak podchodzi. - Hej.
- No hej.
- Jedziemy w teren. - Uśmiechnęła się szeroko Soraya. - Nie mów, że nie chcesz.
- Venus jest na padoku... - Powiedział lekko smutny. - Nie wyczyszczę jej w pięć minut...

Podczas gdy oni rozmawiali, ja wróciłam do szykowania klaczy. Chwyciłam jeszcze szczotkę i wyszczotkowałam miejsce popręgu, po czym założyłam potrzebny ekwipunek, oprócz siodła. Spojrzałam na Sorayę której pomagał brat - ona jeszcze nie wyrobiła się z koniem. W końcu skończyła, kiedy mi zostało siodło. Próbowałam narzucić je na klacz, ale ona wierciła się, plus była o wiele za wysoka żebym mogła je poprawnie nałożyć. Przeklęłam pod nosem i spróbowałam znowu.
- Help... - Rzuciłam w stronę chłopaka, który był znacznie wyższy ode mnie.


~~~~~~~~~~

< David? >

Od Alexandry, C.D.: Jak to będzie?

Gdy jechałyśmy w stronę ujeżdżalni Demon był nie spokojny. Mimo tego, że ja i Cavalio trzymaliśmy się z tyłu, agresywny ogier próbował kopnąć mojego konia. Bałam się, że w końcu mu się to uda. Jechałyśmy kłusem, dla bezpieczeństwa zwolniłam do stępa i trzymałam się z koniem około 5 metrów od Demona. Byłam bardzo zaniepokojona jego zachowaniem, lecz uznałam, że między Demonem a Cavalio jest wystarczająca odległość i wróciłam do kłusu. Dojechałam do Sam i trzymałam się z jej prawej strony, jednak z odpowiednią odległością od jej konia. Demon się już trochę uspokoił. Gdy dojechałyśmy do ujeżdżalni zapytałam:

- Poskaczemy?
- Mój koń nie specjalizuję się w skokach...
- No dawaj to krótki parkur.
- Nie da rady, mówię Ci.
- No chociaż spróbuj. - podjechałam do pierwszej przeszkody i przeskoczyłam.
- No dobra... Ale niczego nie obiecuję.
- Spoko, to tak dla zabawy. - uśmiechnęłam się.
- Ja nie wiem, czy ta zabawa się dobrze skończy...
- Oj no dawaj, spróbuj tam jest najmniejsza.
- Dobrze. - podjechała. - Hop!
- Wow! Tak płynnie skaczesz!
- Płynnie? Ta gruba baryła ledwo tyłek nad przeszkodą unosi!
- Nie przesadzaj, jest super!
- Wcale, że nie jest super. Twój koń jest super... Ja swojego nie wybierałam.
- A co wolisz? Ujeżdżanie, Wyścigi?
- Ujeżdżenie. W powożeniu idzie nam dobrze, ale mój koń lepiej się odnajduje w tym "zawodzie".
- Trenujecie ujeżdżanie? - zapytałam i przeskoczyłam okser.
- Tak. Byłam już z nim na kilku zawodach.
- A Demon umie lotną zmianę nogi?
- Wszystko umie, ale tylko jak ma na to ochotę.
- Próbowałam kiedyś z Cavalio trochę ujeżdżeniowych kroków, ale nie lubił tego, a gdy doszliśmy do lotnej zmiany nogi to już w ogóle z boksu nie chciał wychodzić. No i musieliśmy się przerzucić na skoki.
- Lotna zmiana nogi jest prosta - Powiedziała to, po czym zagalopowała i ogier zrobił na jednej ścianie dwie zmiany nogi.


~~~~~~~~~~

< Sam, co dalej? >

Od Samanthy, C.D.: Coś takiego...

Właśnie szłam do mojego wierzchowca. Niosłam w reklamówce owocowo-miodowe przysmaki dla niego i dla jego kolegi obok. Już miałam wchodzić do stajni, gdy nagle poczułam ręke na ramieniu. Odwróciłam się. Zobaczyłam wysokiego bruneta z psem, który pytał o drogę do parku.

- Musisz iść prosto, za stajnią powinien się znajdować znak na rozdrożu. Na jednym z szyldów będzie napisane "miasteczko". Tam jest mały, cudowny parczek. Ja osobiście polecam spacer po lesie.

Chwile się zastanawiał , a po chwili znów zapytał:

- To w którą stronę do lasu?
- Poczekasz na mnie chwilkę? Wezmę swojego konia na kantar i przejdę się razem z Tobą.
- Dobrze, poczekam.

Chłopak ukucnął i zaczął głaskać psa. Ja podbiegłam do boksu Demona. Kantar z uwiązem wisiał na boksie, więc szybko założyłam koniowi sprzęt i otworzyłam drzwi. Nowy znajomy wstał i odsunął się nieco na bok.

- Możemy już iść. Jestem Samantha. Mów mi Sam.
- Lucas.

Podałam mu dłoń, a on uścisnął ją. Demoniczny nie był zadowolony z sytuacji i cały czas próbował przybliżyć się do Lucas'a, żeby go ugryźć lub kopnąć. Nie pozwalałam mu na to.

Szliśmy drogą usypaną z piasku. Rozmawialiśmy sobie na różne tematy. Dowiedziałam się, że Lucas jest właścicielem gniadej klaczy arabskiej, która nazywa się Whisky.


~~~~~~~~~~

< Lucas, co dalej proponujesz? :D >

Od David'a: Takie małe ćwiczenia...

Ostatnio coraz więcej osób przyjeżdża do Akademii. Szkoda tylko, że z nikim się nie zaprzyjaźniłem...

Wprawdzie znajomych i kolegów mam, ale... Znajomi to tylko znajomi, znane osoby. Koledzy, koleżanki to już tacy, z którymi można pogadać. Jednak prawdziwy przyjaciel to coś innego... Na takiego kogoś zawsze można liczyć, wszystko powiedzieć, zaufać... Oczywiście to wszystko nie dzieje się tak od razu. Przyjaźń wymaga czasu, poświęceń i prób.

Nie miałem co robić, więc, jak to ja, wpadłem na jakiś głupi pomysł. Postanowiłem nie siodłać Venus.

Udałem się na pewną łąkę za lasem, prowadząc klacz za sobą. Na miejscu najpierw kłusem jeździłem dookoła. Bez rzadnego ogłowia było całkiem inaczej Koń miał o wiele więcej swobody, a zapanować nad jego ruchami było znacznie trudniej. Na szczęście Venus szybko załapała o co chodzi. Tylko klacz coraz bardziej się rozpędzała, a spokojny kłus zamienił się w żwawy galop...

Teraz wpadł mi do głowy jeszcze bardziej szalony pomysł. Powoli wstawałem, podtrzymując się rękoma głowy konia.  Nie obchodziło mnie, że zaraz mogę stracić życie. Jeszcze bardziej szalone było to, że gdy klacz coraz szybciej biegła, to zacząłem rozkładać ręce jak ptak. Czułem się niesamowicie wolny, jak nigdy... Nagle usłyszałem krzyk:

- Co Ty, do cho***y, wyrabiasz?! Życie Ci nie miłe, czy co?!

Zgrabnie osunąłem się z powrotem na grzbiet Venus i spokojnym kłusem podjechałem w kierunku postaci stojącej między drzewami.

- Jeżdżę. - uśmiechnąłem się. - Takie małe ćwiczenia.

~~~~~~~~~~

< Ktoś chce mnie poznać? Kajtuś chce przyjaciela... >

Od Samanthy, C.D.: Nowa w Akademii

Przejażdżka z Sorayą dała mi bardzo dużo radości. Dowiedziałam się , że bardzo ładnie rysuję. Obiecałam jej, że pokaże moje prace. Nie są tak świetne jak jej, ale obietnicy muszę dotrzymać.

Zwiedzałyśmy piękne tereny akademii. Po spacerku, trzeba było rozsiodłać konie. Sorai udało się namówić stajennego, żeby Parkiet stał w boksie koło Demona. Mój koń i luzytan bardzo się polubili. Koń Sorai co chwilę sprawdzał, czy Demoniczny jeszcze tam jest i zaglądał do niego. Czasem,  gdy oboje chcieli siebie zobaczyć stukali się nosami.

Wyglądało to niezwykle słodko, ale musiałyśmy iść na stołówkę coś zjeść.

- Przyniosę Wam jakiegoś owocka. - Powiedziała dziewczyna i poklepała konie na pożegnanie.

Też pożegnałam się z końmi i ruszyłam za nią. Dziś na obiad były do wyboru: Brokuły w sosie serowym z makaronem lub zupa pomidorowa.
Ja wybrałam warzywa. Usiadłyśmy przy oknie i obserwowałyśmy czyjąś jazdę. Między kęsami rozmawiałyśmy:

- Sam, wybierzemy się jutro gdzieś na koniach?
- Wiesz... Wolałabym poćwiczyć na ujeżdżalni.
- Nie ma sprawy. To ja też poćwiczę i innym razem pojedziemy w teren.
- Potem pogadamy, zupa Ci stygnie.

Gdy zjadłyśmy główne danie, poszłyśmy po deser - Czyli smażone lody. Nie minęło dużo czasu a przysmaki zniknęły z talerzy.

Wyszłyśmy ze stołówki i poszłyśmy do stajni. Tam zobaczyłam stajennego, który podał mi kartę w której była wyznaczona dieta dla Demona. Ja stałam mocno zdziwiona, a Soraya dawała gruszki ogierom . W końcu oddałam kartę pracownikowi stajni, a ten poszedł do paszarni. Po chwili przyniósł dwa wielkie kubły z jedzeniem dla koni. Całe jedno wiadro wsypał Demonowi , a drugie Parkietowi.

- Sorayo, nie przeszkadzajmy im. Niech one zjedzą, a my choćmy do pokoju. Pokażesz mi swoje rysunki, a ja postaram się wygrzebać dla Ciebie moje mazaje.

Kiwnęła głową i obie poszłyśmy do pokoju. Wyciągnęłam z walizki stary album w którym były moje rysunki , kawałek grzywy Demona, jego zdjęcia i inne przedmioty z życia mojego i Demona vel Ares'a.

Sorai bardzo się podobał ten album. Gdy tylko dałam jej na kolana by obejrzała i chciałam przewrócić stronę do rysunków mówiła: "Czekaj, Czekaj, Czekaj, Czekaj!", "Już, chwilę, oglądam!", "Za chwilę przewrócisz, daj mi obejrzeć!".
W końcu doszłyśmy do rysunków. Były tam tylko 3 rysunki:



 Soraya szczegółowo oglądała każdy obrazek. Potem pokazała swoje dzieła. Były piękne. Każdy ruch był uchwycony za pomocą ołówka, pędzla, pastela i kredek. Jej rysunki były przeróżne. Od małych źrebaków brykających na padoku z mamusiami, po walki dzikich ogierów. Gdy chciała odłożyć album, odkleiła się pierwsza strona od okładki i wyleciało zdjęcie... O to się najbardziej bałam. Wypadło to zdjęcie Demona, na którym ma swoje rozety na szyi. Wszystkie wygrane na wystawach. Nie wiedziałam, czy taka umiejętność jest pożądana, więc szybko włożyłam z powrotem to zdjęcie. 


Soraia była zdziwiona tym moim zachowaniem. Zaproponowała, abyśmy poszły do stajni. Konie powinny już zjeść 2 godziny temu.

~~~~~~~~~~

< Długie czy za krótkie Sorayo ? :D >

Od Samanthy: Jak to będzie?

Po zadomowieniu się w akademii, chciałam "zwiedzić" maneż. Poszłam do stajni i zobaczyłam dziewczynę, która w jednej ręce trzymała siodło z czaprakiem, a w drugiej dawała przysmak srokatemu ogierowi. Szybko mnie zauważyła, odłożyła sprzęt na wieszak przy boksie i powiedziała:

- Cześć , jestem Alexandra.
- Hej. Miło mi Cię poznać. Jestem Samantha. Mów mi Sam.
- Idziesz się przejechać? Taka ładna pogoda... Ja właśnie będe siodłać. Jeszcze się nie zdecydowałam, ale raczej pojadę na oklep.
- Jazda na oklep w taki dzień jest dobrym pomysłem. Nie wiem jak Ty, ale ja siodła nie zakładam. Widzę, że Twój ogier jest spokojny. Próbowałaś ogłowia bezwędzidłowego? Lub kantara dually? Jek chcesz, mogę Ci pożyczyć albo nawet dać jedno z tych sprzętów.
- Jeszcze tego nie próbował, ale na pewno muszę spróbować. Ja chyba wezmę po prostu cordeo, a ty?
- Ja muszę ubrać normalne, wędzidłowe ogłowie. Oddam Ci mój kantar dually, ponieważ mój koń nie nadaje się na takie bezwędzidłowe sprzęty do jazdy...
- Bardzo dziękuję, a bardzo różni od jazdy w ogłowiu z wędzidłem ?
- Trochę tak. Dajesz konikowi luz, ale masz nad nim dalej kontrolę.
- O to fajnie! A gdzie pojedziemy?
- A co proponujesz ? Nie znam okolicy...
- Ja też nie, bo to jest mój 1 dzień tutaj, może.... zapytamy się kogoś gdzie jest ujeżdżalnia albo coś w tym stylu ?
- Wiem gdzie jest ujeżdżalnia. Zaprowadzę nas tam. Zaraz przyniosę Ci ten kantar do wypróbowania. Pokaże jak zapiąć i pójdę obrobić mojego. Przynieść Ci jeszcze coś?
- Nie to już wszystko. Dzięki.

Odwróciłam się na pięcie i poszłam do siodlarni. Wzięłam ogłowie mojego konia i kantar dually dla Alexandry. Dziewczyna klepała srokacza po szyi. Wręczyłam jej sprzęt i pokazałam jak założyć. Na początku, miała z tym małe trudności, ale szybko sobie z tym poradziła. Ja w tym czasie poszłam do boksu Demona. Zdjęłam mu ochraniacze na grzywę i ogon. Założyłam ogłowie i wyprowadzałam konia z boksu. Mój koń zobaczył innego ogiera i położył uszy po sobie. Uuu to nie jest dobry pomysł - pomyślałam sobie. Wznowiłam rozmowę:

- Już gotowa ?
- Jasne.

Alex niczym zając wskoczyła na grzbiet konia. Ja weszłam na stołek, i delikatnie usiadłam na Demona. Ten był wyraźnie zdenerwowany i kulił uszy. Ja ruszyłam pierwsza. Gdy tylko Cavalio zaczął iść za moim ogierem, Demon dostał "Białej Gorączki" . Ciągle próbował go ugryźć lub kopnąć. Srokacz był spokojny i nie próbował oddać. Szedł stabilnie, nie zatrzymywał się nagle. Doszliśmy na maneż...

~~~~~~~~~~

< Alex co było dalej? >

Od Alexandry, C.D.: Chwila Nieuwagi

Zapomniałam futerka na naczółek więc wróciłam się do stajni, zostawiłam Cavalio na padoku. Gdy wzięłam futerko i kierowałam się ku wyjściu, usłyszałam szczekanie psa i bardzo głośne rżenie.

W  boksie stała przerażona dziewczyna wraz ze koniem, który stawał dęba oraz psem, który próbował ugryźć ogiera. Nie wiedziałam co zrobić.... Postanowiłam szybko pobiec po uwiąz i ostrożnie otworzyć drzwi do boksu, które po ilości końskich kopnięć ledwo się trzymały.

Jednak po usłyszeniu krzyku dziewczyny przybiegł stajenny. W pośpiechu podałam mu uwiąz, po którego zdążyłam już pobiec.

- Łap psa! Ja zajmę się koniem - powiedział stajenny do dziewczyny.

Kiedy udało jej się złapać charta, a jemu ogiera wszystko wydawało się już spokojniejsze. Jednak charta trzeba było wziąć do weterynarza, bo mu spuchła noga, a koń był ciągle rozszalały. Ogier szarpnął się trochę mocniej, uwiąz zaplątał się wokół karabińczyka i go odpiął.

Pogalopował w stronę lasu. Wyrywając się dziewczynie pies pognał za koniem. Chyba była teraz w szoku, ale nie dziwie jej się. Nie wiem, co zrobiłabym bez swoich zwierząt, gdyby uciekły i się już nie znalazły.

Pognałam na padok po Cavalio. Zapomniałam, że zdążyłam go rozsiodłać. No cóż, pobiegłam do dziewczyny i zapytałam:

- Jedziesz ze mną? Jeszcze ich dogonimy.


~~~~~~~~~~
 
< Soraya? Co dalej? >

Od Sorai: Chwila Nieuwagi

Tak jak prawie zawsze siedziałam w boksie Parkieta. Tym razem jednak był ze mną Otello. Wszystko było pięknie. Pies leżał sobie na belce siana, podczas gdy ja szczotkowałam ogiera. Oczywiście co chwilkę musiałam poświęcać czas także chartowi. Był bardzo zazdrosny o konia. Jednak z drugiej strony nie mogłam za długo siedzieć przy psie, ponieważ Parkiet się niecierpliwił. Tak to już jest, gdy się posiada dwóch zazdrośników.

Otello byłby w siódmym niebie, gdybym cały dzień spędzała z nim. Czy to na spacerach, na bieganiu, na zabawie, czy jeździe na koniach. Tylko podczas jazdy miałabym nie zajmować się koniem, tylko nim.
Parkiet wolałby natomiast, żebym cały dzień zajmowała się nim. Mogę go czesać, głaskać, a nawet po prostu obserwować go. Co do jazdy, to woli spokojne kłusy, ale od czasu do czasu nie pogardzi także galopem. Tylko, żebym była tylko z nim, bez brata, psa, czy innego konia.
I jak da się im dogodzić? Nie da się...

Saluki zeskoczył z belki. Teraz była jego kolej, a ja ciągle zajmowałam się luzytanem. Za bardzo skupiłam się na rozczesywaniu tego przeklętego kołtuna w grzywie Parkieta. Pies podszedł do mnie i szturchnął mnie głową po czym zapiszczał.

- Ciii... Poczekaj, aby rozczeszę grzywę... - powiedziałam, nawet nie spoglądając na niego.

Parkiet parsknął, tak jakby się zaśmiał. Wtedy Otello nie wytrzymał i zaczął na niego szczekać. Wystarczy chwila nieuwagi i już takie coś... Ogier pierwszy raz w życiu wpadł w szał i stanął dęba. Zaczął wierzgać przednimi nogami, pies rzucał się na niego, a ja stałam pod ścianą przerażona. Nie wiedziałam co zrobić, jeszcze chwila i dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Ogier rżał i kopał we wszystkie strony. Prawie wyłamał drzwi od boksu, zabił charta i kopnął mnie. Jednak nic takiego jeszcze się nie stało, o mały włos.

Pies ugryzł konia w jedną z tylnych nóg. Ogier stanął mu na łapę. Drzwi od boksu już zaczęły pękać. Wtedy zauważyłam jakąś przestraszoną dziewczynę po drugiej stronie. Jednak mogę się założyć, że ja bardziej się bałam. Byłam w środku pomieszczenia z rozjuszonymi zwierzętami. Ona, natomiast, na zewnątrz.

~~~~~~~~~~

< Komisarzowo Alex, ratuj przed strasznym koniem i złym psem! >

Dołącza - Lena!

Lena Megan Craven

Od Alexandry: Początek

Wysiadłam z autobusu. Czułam się trochę zmieszana, cieszy mnie fakt, że będę chodzić do Akademii Jeździeckiej, bo zawsze o tym marzyłam; ale czułam również strach, taki strach przed nowymi  rzeczami.  Pocieszał mnie jedynie fakt, że Cavalio czekał już na mnie w stajni.

Angel chyba również była zaniepokojona nowym miejscem. Weszłam z nią do budynku w którym znajdował się internat.  Po 5 minutach znalazłam wreszcie swój pokój. Otworzyłam drzwi, jednak nie było w nim Katherine. No cóż, chciałam bardzo poznać moją nową współlokatorkę, ale muszę jeszcze trochę poczekać.

Przebrałam się w bryczesy i  wyszłam z pokoju, potem z  budynku i popędziłam do stajni.

Boks Cavalie był w środkowej części pomieszczenia. Była piękna pogoda, więc postanowiłam wybrać się w teren.  Ogier był  w miarę czysty, więc szczotkowanie szybko poszło.
Osiodłałam go i wyprowadziłam go tyłem stajni przez padok. Lecz na padoku stała brązowo włosa dziewczyna, szczotkując jakiegoś konia. Wyglądała na dość nie zadowoloną, mimo wszystko postanowiłam podejść.

- Cześć! Jestem Alex - zaczęłam pewnie.

~~~~~~~~~~

< Jasmine? >

Od Sorai, C.D.: Nowa w Akademii

- Akademia nawet mi się podoba. Ba, niektóre tutejsze rzeczy nawet wpadły mi już w nawyk. Na przykład uwielbiam siedzieć pod takim jednym drzewem i szkicować. Właśnie to robię. ''Cieniuję'' kolejną prace... - usłyszałam odgłos przejeżdżającego samochodu, który na chwilę wyrwał mnie ze świata rysunku i rozmyśleń. - Coraz więcej ludzi tu przyjeżdża. To jasne, w końcu czas rozpoczęcia nauki się zbliża. Nawet został powieszony na ''Tablicy Ogłoszeń'' plan lekcji. - usłyszałam rżenie. - Czyli ktoś przyjechał z koniem, to nie był zwykły samochód.

Szybko zamknęłam szkicownik, wkładając do środka zeszytu swoją pracę.


A potem schowałam wszystko do torby i przyglądałam się przybyszom.

Była to odrobinę niższa ode mnie, szczupła brunetka. Prowadziła ze sobą trochę zdenerwowanego, ale pięknego konia fryzyjskiego.

Szłam za nią, ale zachowywałam trochę większą odległość. Jednak, kiedy stwierdziłam, że szuka boksu dla ogiera, podeszłam i zaproponowałam pomoc.

Samantha, bo tam nazywała się moja nowa znajoma, okazała się naprawdę miłą dziewczyną. Nawiązałam z nią bardzo dobry kontakt, a mój Parkiem za to zaprzyjaźnił się z Demonem.

Próby mojego ogiera były bardzo zabawne. Podchodził cały czas i ''zaczepiał'' tamtego . Demon na początku nie za bardzo miał chęci do zabawy. Jednak w końcu galopowali razem i bawili w berka.

- Soraya, mam pytanie. Mogę Ci je zadać?
- Tak.
- Czy pokażesz mi chociaż okolice stajni?
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się.

Pojechałyśmy na łąkę za lasem. Było to moje ulubione miejsce do przejażdżek konnych. Sammy chyba też się spodobało...


~~~~~~~~~~

< Ale rozwinęłam akcję, nieprawdaż? Ty możesz trochę dłużej, prawda Sammy? xD >

Od Samanthy: Nowa w Akademii

Od rana byłam zapracowana. W dzień wyjazdu dużo pracowałam nad Demonem.  Wykąpałam go i osuszyłam.  Nałożyłam mu odżywkę na ogon , sierść i grzywę. Potem dokładnie wyczesałam mu karą okrywę włosową , miękką szczotką do polerowania sierści. Następnie zajęłam się kopytami. Dzień wcześniej był u niego kowal , więc tylko je wyczyściłam i nasmarowałam. Demoniczny wyglądał ślicznie!

Do stajni przyszła mama. Powiedziała, żebym już szykowała konia do transportu. Głęboko westchnęłam. Po chwili dodała, że moje bagaże są już zapakowane. Sprzęt "koński" dopiero jest wnoszony. Po tym zdaniu pogłaskała konia po głowie i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia.

Ja poszłam do siodlarni. Gdy zobaczyłam puste półki i wieszaki zrobiło mi się smutno. Chwyciłam nowiutkie ochraniacze na grzywę i jeszcze te na ogon. Transportowe ochraniacze czekały już przy boksie.

Weszłam do boksu mojego konia. Zaczęłam zakładać Demonowi sprzęt. Po oporządzeniu ogiera założyłam mu kantar i przerzuciłam sobie przez ramię jego cienką , błękitną derkę. Jest ciepło, a w koniowozie jest nawiew. Pewnie zostanie włączony, a ja nie chciałam żeby się przeziębił.


Demonicznemu się nie śpieszyło. Postanowił nie wchodzić do boksu w samochodzie. Próbowałam nakłonić go do wejścia poprzez podanie mu marchewki. Nic z tego. Głupi chłopak nie jest. Nie będzie wchodził za jedną, marną marchewkę. Po 30 minutach szlachcic wszedł z wielką łaską do koniowozu.

Ja też wsiadłam, tylko na miejsce dla pasażera obok wuja który mnie odwoził. Odwróciłam fotel by móc głaskać mojego wierzchowca. Po około 1 godzinie drogi zasnęłam. Obudziłam się już pod akademią.

- Dobra, Sam. Będę tęsknił za Tobą. Na razie musisz się tu zadomowić. Nie mogę zostać z Tobą dłużej, ponieważ muszę zawieść Twojego brata i Cassie (Koń mojego brata) na zawody. Bagaże już masz wstawione do pokoju, musisz tylko zaprowadzić konia.
- Hmm... Ojej, to już! Okey, to ja lecę. Powiedz, że wszyscy mają ode mnie buziaki. To ja lecę. Krzyknę Ci, jak zamknę drzwi za koniem.

Wysiadłam z koniowozu. Zaczęłam wyprowadzać Demona z boksu. Nagle usłyszałam głos:
- Witaj, jestem Soraya. Pomóc Ci?
- Cześć, nazywam się Samantha. Mów mi Sam albo Sammy. Pomożesz mi znaleźć boks dla niego?
- Oczywiście. Chodź za mną.

Soraya okazała się moją współlokatorką. Jest świetną osobą! Mój Demon jej chyba nie polubił... Ale on jest inny. Za to, zaprzyjaźnił się z jej koniem: Parkietem. To chyba pierwszy i ostatni jego kolega. Sama się zdziwiłam, jak po kilku nieudanych próbach luzytan dalej próbował się zaprzyjaźnić. Jest tak samo niesamowity jak jego pani.

- Soraya, mam pytanie. Mogę Ci je zadać?
- Tak.
- Czy pokażesz mi chociaż okolice stajni?

~~~~~~~~~~

<Soraya? Dokończysz? :D >

Dołącza - Alexandra!

Alexandra Webb

Od Lucasa: Coś Takiego...

Nowa szkoła, wiadomo trzeba się przystosować. Na razie nie znam tu praktycznie nikogo, no ale cóż... czas pokaże.

Poszedłbym zajarać, ale nie chcę popaść w nałóg, więc lepiej będzie jak wyjdę z Costą.

Tak jak pomyślałem tak też zrobiłem. Byłem właśnie w pobliżu stajni gdy zobaczyłem jakąś dziewczynę.
Podszedłem bliżej.

- Cześć. Wiesz może gdzie jest jakiś park?

~~~~~~~~~~

< Ktoś? >

Od Sorai, C.D.: Początek Roku Szkolnego

Ech... Ta pierwsza osoba, Jasmine, którą poznałam nie wydaje mi się za miła. Jednak jej siostra jest całkiem fajna. Czuję w niej bratnią duszę.

- Masz może ochotę na małą przejażdżkę? - spytałam, uśmiechając się do nowej znajomej, a może nawet przyszłej przyjaciółki.

Kiedy Narcise przytaknęła pobiegłam szybko po Parkieta i wróciłam do niej.

- Muszę go jeszcze wyszczotkować...
- Mogę pomóc? - spytała.
- Oczywiście, jeśli chcesz.

Poszłyśmy razem do boksu luzytana. Trzymałam tam jego własne szczotki, różne, do sierści, do grzywy... Rina wzięła jedną, a ja drugą i zajęłyśmy się ogierem. Poszło nam dosyć szybko, a kiedy miałyśmy już wyruszać usłyszałam szczekanie Otello.

- To mój pies. - wskazałam na charta i pogłaskałam go.
- Fajny. - też przykucnęła obok.
- Cześć dziewczyny. - właśnie wjechał do stajni mój brat.
- Hej Kajtek. - wiedziałam, że nie lubi tego przezwiska, ale to tak do niego pasuje...

~~~~~~~~~~

< Katherine? Kajtusiu? Kto chce?  xD >

Dołącza - Samantha!

Samantha Atershi

Dołącza - Lucas!

Lucas Jones

Od Jasmine, C.D.: Początek Roku Szkolnego

- Jasmine. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Przykro mi, ale nie mam ochoty na pogaduszki.
- Dlaczego...
- Bo tu jestem. - westchnęłam. - To jakaś kpina! Jak ja tu w ogóle wylądowałam?!

Nagle podbiegła moja siostra i chwyciła za rękaw.

- Jas! - Napomniała mnie, po czym zwróciła do dziewczyny. - Jesteś Soraya, prawda? Słyszałam o tobie od Davida, jestem Narcise.
- Nietypowe imię...
- To nazwisko. - Wtrąciłam, przewracając oczami. - Moja siostra chyba nie lubi zbyt swojego imienia.

Dostałam od niej łokciem w bok i się skrzywiłam, po czym palnęłam w głowę.

- A teraz przepraszam, ale muszę chwycić Shadow'a i Dolce, bo Moja Siostra Boi Się Własnego Konia. - Ostatnie sześć słów wypowiedziałam z naciskiem.
- Moja wina, że...
- Trzeba było nie wybierać Dolce. - Zmarszczyłam brwi. - Ja przynajmniej daję radę z Shadow'em.

Przeszłam przez barierkę na maneż, trzymając w dłoni uwiązy. Jeden zawiesiłam bez problemu Arabowi i zapięłam (nie używam czasem kantarów, bo się niewygodnie je zakłada), ale z Dolce to coś innego. Dla niej wzięłam kantar. Puściłam jeszcze na chwilę Shadowa wolno po zapięciu uwiązu tak, żeby nie zwisał, po czym zajęłam się białą klaczką. Dopiero po dziesięciu minutach zabawy w berka dałam radę ją złapać, a przy wyjściu z padoku omal nie pokopała Sorai. Spojrzałam za siebie. Rozmawiające dziewczyny szły za mną.

- Rina! - Syknęłam. - Zabieraj swojego konia. Ona i Shadow to niezbyt dobre połączenie.

Wzięła konia i powróciła do miłej pogawędki z nową koleżanką... Ugh... a ja zawiązałam konia i zajęłam się szczotkowaniem. Miałam zamiar udać się w teren, i miałam nadzieję że jakoś pozbędę się mojej siostrzyczki i jej przyjaciółeczki.

~~~~~~~~~~

< Soraya? >

Od David'a, C.D.: Whatever

Kiedy już dojechałem i rozpakowałem się, nadszedł czas na przejażdżkę. Wybrałem się na spacer do stajni, jednak ku mojemu zdziwieniu Venus tam nie było. Rozejrzałem się po okolicy i na szczęście sprawdziłem za budynkiem. Rozciągał się tam duży padok, a na nim znajdowała się moja klacz. Z dużą ulgą pobiegłem po swojego Folbluta.

- Już myślałem, że gdzieś zwiałaś. - uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją po szyi.

Poszedłem z powrotem do stajni, żeby ją przygotować do jazdy. Wstawiłem Venus na chwilkę do boksu, po czym pobiegłem do siodlarni po potrzebne rzeczy. Kiedy wracałem, wpadłem przez przypadek na jakąś dziewczynę.

- Hej... - Mruknęła cicho. - Uważaj trochę.
- Hej... Tak, przepraszam... - odparłem. - ''Przecież to nie tylko moja wina, gdyby sama uważała też nie byłoby takiej sytuacji''  - dodałem sobie w myśli.

Dziewczyna miała już iść dalej, jednak zatrzymałem ją słowami:

- Poczekaj. Jestem David, a Ty? - podałem rękę.
- Narcise. - odwzajemniła uścisk.
- Nie wiesz może, czy przyjechał ktoś jeszcze? Niedawno przyjechałem z siostrą, Sorayą, wtedy nie było jeszcze nikogo...
- Nie wiem, ale ja jestem tu z siostrą.
- To i tak fajnie, że jest nas czworo. - uśmiechnąłem się. - No nic, muszę już lecieć do klaczy. - Pokazałem na boks Venus.

~~~~~~~~~~

<Kathrine? I tak oto skończyłem naszą przygodę. xD>

Od Katherine: Whatever

Stałam przed boksem Dolce Vity, lekko głaszcząc ją po pysku. Niespokojna klaczka skubała co jakiś czas moją rękę, w poszukiwaniu jedzenia. Zaśmiałam się, gdy za trzecim razem chwyciła kosmyk moich włosów.

- Dolce! - Zganiłam ją z uśmiechem na twarzy.

Po chwili jednak łzy poleciały mi po policzkach. Osunęłam się na ziemię, zakrywając twarz dłońmi. Wyciągnęłam IPhone'a i jeszcze raz przeczytałam te wszystkie sms'y. Jak on mógł to zrobić? Wstałam i otarłam policzki. Uśmiechnęłam się na przekór tego co czułam i zaczęłam iść przed siebie kiedy na kogoś wpadłam, a raczej ktoś wpadł na mnie.

- Hej... - Mruknęłam cicho. - Uważaj trochę.
~~~~~~~~~~

< David? >

Od Sorai: Początek Roku Szkolnego

- To dziś się przeprowadzam... No nie powiem, boję się... Nie wiem jak tam będzie. Podobno to takie małe miasteczko, a ja nie lubię tłoku, więc w sumie to dobrze. - rozmyślałam, gdy nagle wróciłam do rzeczywistości, słysząc otwieranie drzwi.
- Co robisz? - spytał David, wchodząc do stajni.
- Siedzę w starym boksie Parkieta, trzęsąc się ze strachu. - uśmiechnęłam się sztucznie.
~~~~~

''To było rano. Siedziałam ze swoim koniem, w koło go czyszcząc, głaskając, plecząc i rozplątując mu warkoczyki...
Teraz siedzę w wielkim wozie, a Venus razem z Parkietem w dużej przyczepie z tyłu. Nie mam co robić, więc głaskam psa, leżącego na moich kolanach. Otello ma bardzo fajne, miękkie uszy...'' - pisałam sobie w szkicowniku.

Szkicownik nie służył mi jedynie do szkicowania, ale oczywiście zamieszczałam w nim jakieś bazgroły. Używałam go też jako pamiętnik, zeszyt z przepisami, zamieszczałam różne projekty... Był to taki wszechstronny zeszyt. W każdym razie pisałam, dopuki nie przerwał mi brat.

- Soraya? Żyjesz? - uśmiechnął się i szturchnął mnie lekko.
- Tak, tak. - szybko odpowiedziałam i zamknęłam notes.
- Już prawie jesteśmy... - powiedział spokojnie.

Bez słowa odsunęłam się trochę dalej od brata i otworzyłam szkicownik na innej stronie. Upewniłam się, że Kajtek siedzi na bezpiecznej odległości, żeby nic nie widzieć i zajęłam się rysunkiem...

Skończyłam i nie wiem jak, gdzie, ani kiedy David był obok mnie, przez ramię obserwując co robię.

- Bardzo ładnie... - powiedział.
- C-co? - zamknęłam zeszyt i naburmuszona przysunęłam bliżej psa.
- Dobra, właśnie jesteśmy. - poklepał mnie po ramieniu i łapiąc na ręce kota wyszedł.

Ja też zapięłam Otello na smycz i z sztucznym uśmiechem zwróciłam się do kierowcy: ''Dziękuję za przewóz''.
~~~~~

Wyprowadziłam swojego ogiera z przyczepy i ''odstawiłam'' go do boksu. David też najpierw zajął się koniem i psem. Potem już tylko ''zameldowaliśmy'' się w sekretariacie.

Była tam bardzo miła pani, która wytłumaczyła nam wszystko dokładnie i dała kluczyki do pokojów i szafek. Powiedziała też, że na razie jesteśmy sami, ale jeszcze dzisiaj ktoś przyjedzie. Dopiero się zaczyna rok szkolny, więc jeszcze nikt nie przyjechał, a na wakacje wszyscy wrócili do domów.
~~~~~

- No nic, jesteśmy pierwszymi ludźmi tutaj, ale na razie jeszcze nie będzie lekcji. Do 1 września zostało jeszcze trochę czasu i na pewno ktoś jeszcze dojdzie. Nawet dzisiaj przyjadą. Może uda mi się z nimi zaprzyjaźnić, kto wie. - zastanawiałam się, rozpakowując swoje ubrania.
~~~~~

Kiedy już rozejrzałam się po całym pokoju, przyszedł czas na zewnętrzną część akademii. Postanowiłam w tym celu przejechać się po okolicy na Parkiecie. Znalazłam go, nie wiem czemu, na padoku. Pewnie jakiś stajenny go wyprowadził.

Zawołałam go i na oklep kłusowałam po okolicy. Po rundce wkoło budynków (akademia, internaty, stajnia) odstawiłam go znowu na łąkę.
~~~~~

Nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jakąś dziewczynę. Wzięłam głęboki oddech i szepnęłam: ''Wszystko będzie dobrze.''.

- Witaj, jestem Soraya. Niedawno przyjechałam. - przedstawiłam się i podeszłam do płotka, ciągnąc za sobą Parkieta.

~~~~~~~~~~

< Katherine lub Jasmine? Obojętnie mi która C: >

Dołączają - Katherine & Jasmine!

Katherine Narcise


Jasmine Kassandra Victoria Narcise