Kilka lat temu kiedy byłem w ostatniej klasie gimnazjum zdechł nasz stary koń Fokus. Nie ukrywam faktu iż z tego powodu było mi bardzo przykro ponieważ byłem z nim bardzo związany. Był z nami od źrebaka i to był pierwszy koń, na którym uczyłem się jeździć. Bardzo do siebie pasowaliśmy.
Podejrzewam, że jeszcze by żył gdyby nie nasz pijany w cztery dupy sąsiad nie zburzył jego stajni wjeżdżając w nią swoim samochodem.
Nienawidzę tamtego gościa tak samo jak Anastasia - moja siostra.
Byłem pewien, że chciałem mieć kolejnego konia ponieważ jeździectwo to było to czym zajmowałem się od małego. Wiedziałem też, że chciałem kolejnego Araba, ponieważ wyścigi to dyscyplina, w której odnalazłem się najbardziej.
Pojechaliśmy do państwa Mish'ów, którzy od lat zajmowali się hodowlą Koni tej rasy i to od nich nabyliśmy Fokusa. Sprowadzali oni bowiem je od swojej córki z Półwyspu Arabskiego.
Cieszyli się z powodu naszej wizyty i zaprowadzili do swojej wielkiej, luksusowej stajni. Razem z Aną rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu i naszą uwagę przykuła młoda klaczka, która była piękną przedstawicielką tej rasy. Była bardzo przyjazna i od razu do nas podeszła. Była bardzo zwinna i energiczna, dlatego sądziłem iż będzie idealna do wyścigów.
Wtedy dołączyli do nas właściciele i mama.
- I jak ? Widzę, że mała Whisky przypadła Wam do gustu. - stwierdziła starsza pani.
Gdy usłyszałem jej imię od razu się zakochałem i nie chciałem innego konia.
- Mamooo... - zaczęła moja siostra, a ton jej głosu nie znaczył nic dobrego. - Też mogę wybrać sobie konika ?
- Oh... Kochanie.
- MAMO!
- Uważam, że jeden koń dla Was wystarczy, a poza tym kochanie ty ledwo co zajmujesz się swoim króliczkiem.
- Ale ja też chcę jeździć.!
- To będziesz dosiadała Whisky.- mówiła opanowana matka, a ja doskonale wiedziałem, że ma racje ponieważ Ana była bardzo nieodpowiedzialna.
Niezadowolona siostrzyczka wyszła oburzona ze stajni, a ja aby sprawdzić czy na pewno będziemy do siebie pasować wybrałem się na przejażdżkę z Whisky.
Jeździło nam się super. Miała w sobie taki potencjał i była bardzo grzeczna.
Wróciłem na miejsce i podniesione kciuki ze strony mojej matki oznaczały że klaczka wraca z nami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz