Do stajni przyszła mama. Powiedziała, żebym już szykowała konia do transportu. Głęboko westchnęłam. Po chwili dodała, że moje bagaże są już zapakowane. Sprzęt "koński" dopiero jest wnoszony. Po tym zdaniu pogłaskała konia po głowie i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia.
Ja poszłam do siodlarni. Gdy zobaczyłam puste półki i wieszaki zrobiło mi się smutno. Chwyciłam nowiutkie ochraniacze na grzywę i jeszcze te na ogon. Transportowe ochraniacze czekały już przy boksie.
Weszłam do boksu mojego konia. Zaczęłam zakładać Demonowi sprzęt. Po oporządzeniu ogiera założyłam mu kantar i przerzuciłam sobie przez ramię jego cienką , błękitną derkę. Jest ciepło, a w koniowozie jest nawiew. Pewnie zostanie włączony, a ja nie chciałam żeby się przeziębił.
Demonicznemu się nie śpieszyło. Postanowił nie wchodzić do boksu w samochodzie. Próbowałam nakłonić go do wejścia poprzez podanie mu marchewki. Nic z tego. Głupi chłopak nie jest. Nie będzie wchodził za jedną, marną marchewkę. Po 30 minutach szlachcic wszedł z wielką łaską do koniowozu.
Ja też wsiadłam, tylko na miejsce dla pasażera obok wuja który mnie odwoził. Odwróciłam fotel by móc głaskać mojego wierzchowca. Po około 1 godzinie drogi zasnęłam. Obudziłam się już pod akademią.
- Dobra, Sam. Będę tęsknił za Tobą. Na razie musisz się tu zadomowić. Nie mogę zostać z Tobą dłużej, ponieważ muszę zawieść Twojego brata i Cassie (Koń mojego brata) na zawody. Bagaże już masz wstawione do pokoju, musisz tylko zaprowadzić konia.
- Hmm... Ojej, to już! Okey, to ja lecę. Powiedz, że wszyscy mają ode mnie buziaki. To ja lecę. Krzyknę Ci, jak zamknę drzwi za koniem.
Wysiadłam z koniowozu. Zaczęłam wyprowadzać Demona z boksu. Nagle usłyszałam głos:
- Witaj, jestem Soraya. Pomóc Ci?
- Cześć, nazywam się Samantha. Mów mi Sam albo Sammy. Pomożesz mi znaleźć boks dla niego?
- Oczywiście. Chodź za mną.
Soraya okazała się moją współlokatorką. Jest świetną osobą! Mój Demon jej chyba nie polubił... Ale on jest inny. Za to, zaprzyjaźnił się z jej koniem: Parkietem. To chyba pierwszy i ostatni jego kolega. Sama się zdziwiłam, jak po kilku nieudanych próbach luzytan dalej próbował się zaprzyjaźnić. Jest tak samo niesamowity jak jego pani.
- Soraya, mam pytanie. Mogę Ci je zadać?
- Tak.
- Czy pokażesz mi chociaż okolice stajni?
~~~~~~~~~~
<Soraya? Dokończysz? :D >
<Soraya? Dokończysz? :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz