Leżałam na łóżku, przeglądając stare zdjęcia.
Na jednym z nich zobaczyłam młodą Dolce, jeszcze wychudzoną i marną. To dlatego klacz jest taka agresywna - poprzedni właściciele strasznie się nad nią znęcali.
Była niemal martwa, gdy ją odnalazłam. Na szczęście uparłam się, żeby się nią zaopiekować pomimo niechęci mojej mamy.
Pamiętam tamten dzień. Zgubiłam się z przyjaciółmi, gdy jechaliśmy samochodem do Włoch. Chcieliśmy zapytać kogoś o drogę, i zauważyliśmy małą chatkę ze stajnią. Oni zaczekali, próbując złapać zasięg, a ja wraz z Shayem poszliśmy do owego domu.
Wyszedł z niego mężczyzna w podeszłym wieku. Zgorzkniały starzec kazał nam się wynosić, bo mu trawnik niszczymy, po czym jego żona zaczęła nas ganiać z patelnią.
Poszłam na tyły domu, w poszukiwaniu innego budynku. Okazało się, że żyją w osamotnieniu. Dopiero wtedy zauważyłam zmarniałego konia.
Po mimo ostrzeżeń Shaya, wykradłam go po kryjomu. Już wtedy klacz nie dawała się dotknąć.
Adele, czyli moja przyjaciółka, złapała zasięg i znaleźliśmy drogę.
Od tamtego dnia minęło sporo czasu, nim udało mi się przekonać rodziców do zdziczałej klaczy. Ale jednak mi się udało - mam swoją Dolce Vitę.
Westchnęłam cicho i odłożyłam zdjęcia, po czym szybko zasnęłam ze zmęczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz