Lucas wziął suczkę na ręce, choć nie jest to mały pieseczek. Byliśmy niedaleko w lesie, więc udało nam się szybko dobiec do stajni. Przywitał nas Parkiet, który nie wiadomo jakim cudem otworzył sobie boks i stał na środku stajni coś przeżuwając. Gdy tylko nas zobaczył, grzecznie podszedł do Demona. Zaskoczyło mnie zachowanie luzytana... Odprowadziłam oba konie do boksów. Swojego zaczęłam wycierać ręcznikiem. W tym samym czasie Lucas witał się ze swoją przepiękną, arabską klaczą. Swoją sunię nakrył derką, żeby nie zmarzła.
Demoniczny miał tylko jeszcze mocno mokrą grzywę i ogon. Bardzo się zmęczyłam wycierając go do sucha.
- Przynieść Ci derkę? - Zapytał chłopak
- Jeżeli chcesz, to bardzo proszę. Taka czerwona z białą obwódką. Jest złożona w skrzyni pod siodłem ujeżdżeniowym Demona.
- Spoko.
Odwrócił się na pięcie i poszedł. Ja dalej wyciskałam hektolitry wody z ogona. W końcu przyszedł Lu z derką. Podał mi okrycie przez boks, narażając się ogierowi i przy okazji jego przyjacielowi. Parkiet cały czas próbował zajrzeć do boksu Demona. Ten koń jest niesamowicie przyjacielski.
Lucas wszedł do boksu swojej Whisky. Arabka leżała, a on usiadł obok niej. Bardzo miło z jego strony, że zaproponował mi pomoc. Taki super z niego chłopak.
Nareszcie skończyłam suszyć Demonicznego. Nałożyłam mu derkę i wyszłam z boksu. Po drodze do Lucasa głaskałam niektóre konie po głowach.
Oparłam się o drzwi boksu. Zobaczyłam leżącą, gniadą piękność i siedzącego koło niej Lucasa, który bawił się z Costą.
~~~~~~~~~~
< Wybacz, nie mam pomysłu na zakończenie... Lucas, co dalej? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz