środa, 16 kwietnia 2014

Od Samanthy, C.D.: Coś Takiego...

Zaczęło mocno lać, a do tego błyski i grzmoty. Mój koń za bardzo się tym nie przejął. Costa bała się dźwięku burzy, ale deszcz jej kompletnie nie przeszkadzał.

Lucas wziął suczkę na ręce, choć nie jest to mały pieseczek. Byliśmy niedaleko w lesie, więc udało nam się szybko dobiec do stajni. Przywitał nas Parkiet, który nie wiadomo jakim cudem otworzył sobie boks i stał na środku stajni coś przeżuwając. Gdy tylko nas zobaczył, grzecznie podszedł do Demona. Zaskoczyło mnie zachowanie luzytana... Odprowadziłam oba konie do boksów. Swojego zaczęłam wycierać ręcznikiem. W tym samym czasie Lucas witał się ze swoją przepiękną, arabską klaczą. Swoją sunię nakrył derką, żeby nie zmarzła.

Demoniczny miał tylko jeszcze mocno mokrą grzywę i ogon. Bardzo się zmęczyłam wycierając go do sucha.

- Przynieść Ci derkę? - Zapytał chłopak
- Jeżeli chcesz, to bardzo proszę. Taka czerwona z białą obwódką. Jest złożona w skrzyni pod siodłem ujeżdżeniowym Demona.
- Spoko.

Odwrócił się na pięcie i poszedł. Ja dalej wyciskałam hektolitry wody z ogona. W końcu przyszedł Lu z derką. Podał mi okrycie przez boks, narażając się ogierowi i przy okazji jego przyjacielowi. Parkiet cały czas próbował zajrzeć do boksu Demona. Ten koń jest niesamowicie przyjacielski.

Lucas wszedł do boksu swojej Whisky. Arabka leżała, a on usiadł obok niej. Bardzo miło z jego strony, że zaproponował mi pomoc. Taki super z niego chłopak.

Nareszcie skończyłam suszyć Demonicznego. Nałożyłam mu derkę i wyszłam z boksu. Po drodze do Lucasa głaskałam niektóre konie po głowach.

Oparłam się o drzwi boksu. Zobaczyłam leżącą, gniadą piękność i  siedzącego koło niej Lucasa, który bawił się z Costą.

~~~~~~~~~~
 
< Wybacz, nie mam pomysłu na zakończenie... Lucas, co dalej? :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz