środa, 16 kwietnia 2014

Od Sorai: Początek Roku Szkolnego

- To dziś się przeprowadzam... No nie powiem, boję się... Nie wiem jak tam będzie. Podobno to takie małe miasteczko, a ja nie lubię tłoku, więc w sumie to dobrze. - rozmyślałam, gdy nagle wróciłam do rzeczywistości, słysząc otwieranie drzwi.
- Co robisz? - spytał David, wchodząc do stajni.
- Siedzę w starym boksie Parkieta, trzęsąc się ze strachu. - uśmiechnęłam się sztucznie.
~~~~~

''To było rano. Siedziałam ze swoim koniem, w koło go czyszcząc, głaskając, plecząc i rozplątując mu warkoczyki...
Teraz siedzę w wielkim wozie, a Venus razem z Parkietem w dużej przyczepie z tyłu. Nie mam co robić, więc głaskam psa, leżącego na moich kolanach. Otello ma bardzo fajne, miękkie uszy...'' - pisałam sobie w szkicowniku.

Szkicownik nie służył mi jedynie do szkicowania, ale oczywiście zamieszczałam w nim jakieś bazgroły. Używałam go też jako pamiętnik, zeszyt z przepisami, zamieszczałam różne projekty... Był to taki wszechstronny zeszyt. W każdym razie pisałam, dopuki nie przerwał mi brat.

- Soraya? Żyjesz? - uśmiechnął się i szturchnął mnie lekko.
- Tak, tak. - szybko odpowiedziałam i zamknęłam notes.
- Już prawie jesteśmy... - powiedział spokojnie.

Bez słowa odsunęłam się trochę dalej od brata i otworzyłam szkicownik na innej stronie. Upewniłam się, że Kajtek siedzi na bezpiecznej odległości, żeby nic nie widzieć i zajęłam się rysunkiem...

Skończyłam i nie wiem jak, gdzie, ani kiedy David był obok mnie, przez ramię obserwując co robię.

- Bardzo ładnie... - powiedział.
- C-co? - zamknęłam zeszyt i naburmuszona przysunęłam bliżej psa.
- Dobra, właśnie jesteśmy. - poklepał mnie po ramieniu i łapiąc na ręce kota wyszedł.

Ja też zapięłam Otello na smycz i z sztucznym uśmiechem zwróciłam się do kierowcy: ''Dziękuję za przewóz''.
~~~~~

Wyprowadziłam swojego ogiera z przyczepy i ''odstawiłam'' go do boksu. David też najpierw zajął się koniem i psem. Potem już tylko ''zameldowaliśmy'' się w sekretariacie.

Była tam bardzo miła pani, która wytłumaczyła nam wszystko dokładnie i dała kluczyki do pokojów i szafek. Powiedziała też, że na razie jesteśmy sami, ale jeszcze dzisiaj ktoś przyjedzie. Dopiero się zaczyna rok szkolny, więc jeszcze nikt nie przyjechał, a na wakacje wszyscy wrócili do domów.
~~~~~

- No nic, jesteśmy pierwszymi ludźmi tutaj, ale na razie jeszcze nie będzie lekcji. Do 1 września zostało jeszcze trochę czasu i na pewno ktoś jeszcze dojdzie. Nawet dzisiaj przyjadą. Może uda mi się z nimi zaprzyjaźnić, kto wie. - zastanawiałam się, rozpakowując swoje ubrania.
~~~~~

Kiedy już rozejrzałam się po całym pokoju, przyszedł czas na zewnętrzną część akademii. Postanowiłam w tym celu przejechać się po okolicy na Parkiecie. Znalazłam go, nie wiem czemu, na padoku. Pewnie jakiś stajenny go wyprowadził.

Zawołałam go i na oklep kłusowałam po okolicy. Po rundce wkoło budynków (akademia, internaty, stajnia) odstawiłam go znowu na łąkę.
~~~~~

Nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jakąś dziewczynę. Wzięłam głęboki oddech i szepnęłam: ''Wszystko będzie dobrze.''.

- Witaj, jestem Soraya. Niedawno przyjechałam. - przedstawiłam się i podeszłam do płotka, ciągnąc za sobą Parkieta.

~~~~~~~~~~

< Katherine lub Jasmine? Obojętnie mi która C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz